fakty i mity 20 2010, Fakty i mity 2010

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
DZIWISZ BRAŁ MILIONY
ß
Str. 11
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
Nr 20 (532) 20 MAJA 2010 r. Cena 3,90 zł (w tym 7% VAT)
Za wciskanie dziatwie szkolnej „prawd” o ka-
tolickim niebie, aniołkach, diabełkach i szko-
dliwości zapłodnienia in vitro nasze państwo
płaci katechetom prawie 2 mld zł rocznie. Gdy-
by te pieniądze rozdzielić między nauczycieli
polskiego, matematyki, języków obcych i tym
podobnych głupawych przedmiotów, pensje ich
nauczycieli wzrosłyby o ok. 500 zł.
ISSN 1509-460X
OD OSZUSTA I PEDOFILA
ß
Str. 9
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 20 (532)
14 – 20 V 2010 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
Bracia
„Po co Putin tu przyjeżdża? Po to, by reprezentować rosyjski
nacjonalizm? Jego obecność w Polsce to skandal!” – mówił
Jarosław Kaczyński we wrześniu 2009 roku. „Dziękuję Rosja-
nom za wsparcie, a mój ukochany brat myślałby na placu Czer-
wonym o milionach żołnierzy rosyjskich poległych w walce
z Trzecią Rzeszą” – mówił ten sam Kaczyński w maju 2010 r.
Ktoś powie, że to koniunkturalne, wyborcze sk... syństwo? Ależ
nie, to tylko polityka. To jest Prawo i Sprawiedliwość!
Festiwal głupoty po smoleńskiej tragedii nie wyszedł jeszcze
nawet z fazy eliminacji, nadal trwa więc walka o pierwszą na-
grodę. Ostatnio przed peleton półgłówków wysforował się
Jan Maria Rokita, oświadczając, że Jarosław Kaczyński jest
współczesnym Hiobem. To – według niego – wystarczy, żeby
zostać prezydentem.
białych ksiąg. Dość pedofilów, klerykałów, ideałów,
PiS-ów, Lisów i morałów. Przynajmniej na razie. „W życiu
ważne są tylko chwile” – mówi tekst piosenki. Czy to praw-
da? Niedokładnie, bo KAŻDA CHWILA jest ważna.
Kilka dni temu uczestniczyłem w spotkaniu dwóch
braci. Jan ma 81, a Bronisław 70 lat. Chociaż obaj miesz-
kają w Polsce, kilkaset kilometrów od siebie, nie widzieli
się ponad dekadę. Kiedy Jan zachorował, Bronkowi ze-
psuł się samochód. Potem i jego dopadło choróbsko – no-
gę zaatakowała silna miażdżyca. Tak silna, że grozi mu am-
putacja. Na dodatek podczas smoleńskiej żałoby, a potem
pogrzebów, które oglądał w telewizji, dostał rozległego za-
wału. Podobno lekarz nawet się nie zdziwił, kiedy usłyszał
o 50 latach palenia po półtorej paczki mocnych papiero-
sów dziennie. Do tego siedzący tryb życia, brak sportu,
mieszkanie przy ruchliwej ulicy. Bracia kochali i szanowa-
li się zawsze, od dziec-
ka. Młodszy podziwiał
starszego, starszy wi-
dział w młodszym uko-
chanego ojca, który
przedwcześnie odszedł
na drugą stronę. Bro-
nek to „skóra zdarta
z taty”. W końcu Jan
wydobrzał na tyle, że
myśl o młodszym,
chorym bracie nie da-
wała mu spokoju. Czy
zdąży go jeszcze zoba-
czyć? Zdążył. I to by-
ła właśnie jedna z tych
ważnych w życiu
chwil.
Małe mieszkanko w bloku na Śląsku. Pukamy, wcho-
dzimy. Bronek stoi o kulach w przedpokoju, zakrywa dło-
nią twarz. Nie mógł się doczekać, nie wierzył, że Janko-
wi uda się przyjechać. Przywierają do siebie, ściskają, chy-
ba się nawet obwąchują. Spotkały się te same geny, ta
sama krew, serca zabiły tym samym rytmem. Z męskich
oczu popłynęły łzy.
W małżeństwach układa się różnie. Przyjaźnie i znajo-
mości zazwyczaj nie trwają długo. Jedne się kończą, inne
zaczynają. W starszym wieku często zostajemy sami. A na-
wet jeśli mamy jeszcze swoją rodzinę, to im bardziej chy-
limy się ku ziemi, tym częściej myślimy o czasach młodo-
ści. Wracają obrazy sprzed lat, przypominają się dawno
zapomniane twarze. Ożywają zdarzenia, marzenia, namięt-
ności. Człowiek powraca myślami i duchem tam, skąd wy-
szedł – do rodziny.
Siedzę naprzeciw dwóch facetów, których los rozłączył
pół wieku temu. Potem spotykali się sporadycznie. Każdy
miał własne życie, żonę, dzieci, pracę; dążył do innych ce-
lów, o inne rzeczy zabiegał. Teraz obaj wrócili do domu.
Razem z nimi przenoszę się do lat 50., 60., 70. Czasów
może trochę durnych i chmurnych, pełnych niedostatku,
ale to były ich czasy. Oni wówczas, tak samo jak dzisiej-
si 15- 20-, 30-, 40-latkowie kochali, marzyli,
pokonywali życiowe trudności. Myśleli, że
zawojują świat. Cieszyły ich sukcesy, martwi-
ły porażki. Podobnie jak teraz ich dzieci i wnu-
ków, choć w innym wymiarze.
Przypatrują się nawzajem swoim poora-
nym zmartwieniami twarzom. Wymieniają kom-
plementami, w których więcej braterskiej mi-
łości i kurtuazji niż szczerości, bo jednego i dru-
giego choroby nie omijają: – Dobrze wyglą-
dasz Jasiu. – Eee tam, to ty się zawsze le-
piej trzymałeś, mama zawsze o ciebie lepiej
dbała, mówiła: Bronuś ma taką szlachetną urodę i ładną
cerę, Bronuś jest podobny do mnie (
śmiech
). – No tak, ty
byłeś starszy, musiałeś szybko zacząć pracować, żeby po-
móc w domu. – Jak ty się urodziłeś, bracie, to ja już mia-
łem 11 lat i musiałem iść na służbę do Niemca; pasłem
bydło, nosiłem wodę, ciąłem sieczkę dla koni... – A po woj-
nie było lekko? – Nie było, ale trzeba było dawać sobie
radę. Mama zalewajki gotowała, kiełbasa była tylko w nie-
dzielę i od święta. – Tak, a zamiast słodyczy babcia topi-
ła cukier z masłem na patelni; jak to zastygło, to dopiero
były cukierki śmietankowe! – Cukier to był grubo po woj-
nie. Sacharyną się słodziło! Jak miałem 9 czy 10 lat, to
z chłopakami czatowaliśmy na wozy z burakami cukrowy-
mi. Biegliśmy do tyłu wozu i ściągaliśmy parę sztuk. Po-
tem się je kroiło na kostkę i ssało w ustach. Takie to by-
ły słodycze. – A kołem się bawiłeś? Taką obręczą, co to
ją toczyliśmy patykiem, żeby nie upadła. To była jedyna za-
bawka oprócz tych
wystruganych
z drewna. A wiesz, że
zmarła Krysia, ta, co
mieszkała koło nas?
Chodziła ze mną
do jednej klasy. – Nie
pamiętam jej. Ja to,
wiesz, w Eli byłem
zakochany. – I mo-
głeś się z nią ożenić,
wtedy bym miała
spokojniejsze życie
– do rozmowy włą-
cza się żona Bronka.
Bracia zaczynają
się licytować na cho-
roby, wizyty w przy-
chodniach i zabiegi. Ale podczas tej rozmowy wyglądają
na okazy zdrowia. Dziś żyją na nowo! Bo co tam... „Już
szron na głowie, już nie to zdrowie, a w sercu ciągle maj!”.
– A pamiętasz, Jasiu, te majówki w parkach? Kocyczek,
pół literka, kiełbaska, potańcówki... Ludzie potrafili się le-
piej bawić niż dzisiaj. W ogóle inny był pęd do wszystkie-
go. Ja wyjechałem na Śląsk do szkoły i do pracy, ty zo-
stałeś, pracowałeś i jeszcze się uczyłeś. – Noo, technikum
kończyłem, jak mi się urodził najmłodszy syn; miałem 40
lat. Dojeżdżałem rowerem 20 kilometrów do stacji, na po-
ciąg. Zima nie zima. Ale wtedy to się jeszcze wszystkiego
chciało. Byliśmy młodzi. – Taaa, byliśmy młodzi.
Janek i Bronek wypijają po jednym kieliszku wódki – „już
nie to zdrowie...”. 30 lat temu wypijali podczas takich spo-
tkań grubo ponad pół litra. Ale ten kieliszek jest ważny, bo
jest namiastką przeszłości. Kiedyś nie liczyli ani czasu, ani
kieliszków. Dziś ważna jest każda minuta, każdy gest,
uśmiech, słowo. Bo ich czas się właśnie dopełnia.
Szanujmy życie i czas. Wykorzystujmy go zawsze jak
najlepiej, bez względu na wiek. Młodość, siła, zdrowie to
największe na świecie skarby. Nie każdy je posiadł. Pa-
miętajmy: każda chwila to chwila mniej. Zegar tyka bez
przerwy. Zegar tyka. Każdego.
Ponad wszelką wątpliwość wiadomo już, że Tu-154 był w peł-
ni sprawny, że działały wszelkie systemy łączności, że rosyjska
wieża ostrzegała przed lądowaniem w gęstniejącej mgle, że
za próbę lądowania w podobnych warunkach pilot mógłby
zostać zawieszony... Wiadomo też, że czarne skrzynki nagra-
ły piąty głos w kokpicie. I znów nic nie wiadomo. A może
właśnie wiadomo?
Od lat wiadomo było, że JPII, ogłaszając „trzecią fatimską”,
coś kręcił: że to niby o zamachu na niego... Powątpiewali
w to nawet kardynałowie, bo niby dlaczego trzech poprzed-
nich papieży twierdziło, że przepowiednia jest tak straszna, iż
nie mogą jej wyjawić? Teraz ciut farby, w drodze do Portu-
galii, puścił B16, oświadczając (między wierszami), że chodzi
o skandal pedofilski, który wstrząśnie Kościołem. Wychodzi
na to, że „FiM” i Matka Boska...
Polacy Prawdziwi Katolicy odpowiedzieli na apel biskupa Ży-
cińskiego, który poprosił, aby choć 9 maja przełknąć niena-
wiść i pójść ze zniczami na groby żołnierzy radzieckich. No
więc poszli. Nie tylko ze zniczami, ale nawet z wieńcami,
a zagraniczne telewizje filmowały napisy na ich szarfach... Mię-
dzy innymi takie: „Nieznanym gwałcicielom – Polacy” i „Wła-
ścicielom zegarków naszych dziadków”. Dokładnie o to, księ-
że biskupie, chodziło?
Kubuś – ośmiolatek z Łodzi – wygrał swoją najważniejszą w ży-
ciu bitwę. Z ciężkim nowotworem. Ale nie z zakonnicą, któ-
ra uczy go religii. „Nie dopuszczę go do komunii świętej, bo
był chory i opuścił kilka lekcji, a poza tym nie zna na pamięć
»Wierzę w Boga«” – oświadczyła siostra... No właśnie, jak ją
nazwać? Słowo zaczynające się na 13 literę alfabetu wydaje
się zbyt łagodne.
Protestowali rodzice, protestowała szkoła. W końcu decyzję...
tej na 13 literę podtrzymał proboszcz (od litery czwartej?).
Fot. MaHus
Nowy skandal z udziałem Czarnego Diabła (tak nazywają Oba-
mę amerykańscy religijni fundamentaliści). Onże mianował
nowego sędziego Sądu Najwyższego, wielką szychę w USA.
Eleny Kagan jest entuzjastką finansowania aborcji ze środków
federalnych, walczy też o prawa mniejszości seksualnych. Jak-
by nieszczęść było mało – jest Żydówką i czynną lesbijką.
A „Bóg, który bless America”, widzi to wszystko i nie grzmi.
Sarah Palin, była gubernator Alaski i kandydatka na wicepre-
zydenta USA, nie daje Amerykanom o sobie zapomnieć. Wła-
śnie zaproponowała, by prawo USA napisać od nowa i oprzeć
je w całości na Bogu i Biblii. Co światlejsi jankesi zajrzeli
do świętej księgi i przerazili się, bo za większość przestępstw
grozi tam kara śmierci. Przez ukamienowanie. Inni, m.in. miesz-
kańcy „pasa biblijnego”, ogłosili Palin nową świętą. Świruska
zamierza ubiegać się o Biały Dom w roku 2012.
Ines S., lat 29, Niemka, będzie mogła mieć wymarzone dziec-
ko ze swoim ukochanym nieżyjącym mężem – orzekł nie-
miecki Sąd Najwyższy. Nie chodzi tu o żadną nekrofilię, tyl-
ko o to, że ukochany małżonek kobiety, zanim zginął w wy-
padku samochodowym, zdeponował swoją spermę w banku
nasienia. Teraz wystarczy zabieg in vitro. „To cywilizacja śmier-
ci i pogardy życia!” – krzyczą superkatolicy. Przeciwnie, to
cywilizacja afirmacji życia i miłości – odpowiadamy.
JONASZ
Paul Cameron, najsłynniejszy i najbardziej prymitywny ho-
mofob świata, człowiek twierdzący, że geje to urodzeni prze-
stępcy, ale na szczęście Bóg skraca życie każdego z nich o ja-
kieś 25 proc., był gościem w Radiu Maryja i... powalił na ko-
lana wszystkich moherowych słuchaczy. Nie modlitwą, ale
stwierdzeniem, że „30 procent księży to pedały”. W studiu
zapadła śmiertelna cisza, przerwana przez telefon od osłupia-
łego Rydzyka, który przysłuchiwał się audycji z zewnątrz: „No...
nie sądzę, żeby to było powszechne, może to być gdzieś w ja-
kichś środowiskach...” – wyjąkał, po czym odzyskał rezon
i dodał: „Do seminariów duchownych wprowadza się takich
ludzi po to, żeby Kościół niszczyć! My to znamy w Polsce z cza-
sów komunistycznych!!!”.
D
ość polityki, żałoby, kampanii, czarnych skrzynek,
Nr 20 (532)
14 – 20 V 2010 r.
GORĄCY TEMAT
3
wszechstronnie wy-
kształcona, niezależ-
na finansowo, biegle
posługuje się kilkoma językami obcy-
mi, pracuje na kluczowym stanowisku
w polskiej filii pewnego koncernu o za-
sięgu światowym. Krótko mówiąc:
Ewa
to kobieta sukcesu. Taka jest dzi-
siaj. Tylko dlatego, że udało jej się ro-
zerwać kajdany zabobonów i uwolnić
ze szponów kościelnych specjalistów
od leczenia duszy, którzy jak mało kto
potrafią łączyć swoje przyjemne do-
znania seksualne z wątpliwym pożyt-
kiem, jaki płynie z takiej spowiedzi...
– Byłam bardzo młoda, bardzo
niedoświadczona w sprawach dam-
sko-męskich, bardzo głęboko, tak pro-
sto z serca wierząca, do tego bardzo,
bardzo nieszczęśliwa i kompletnie zde-
molowana psychicznie, gdy po rozpa-
dzie trwającego zaledwie kilka mie-
sięcy małżeństwa zaczęłam szukać ra-
tunku w Kościele – wspomina Ewa.
„kierownikiem duszy”, czyli takim
osobistym spowiednikiem doskona-
le mnie znającym i potrafiącym do-
radzić, jak się zachować. Wyraził
zgodę, więc chodziłam do niego co
miesiąc na rozmowę i spowiedź. To
właśnie on był w pewnym sensie
świadkiem patologii, które zaczęły
dziać się w naszym małżeństwie.
Ewa nie ukrywała przed najbliż-
szymi, że ma „kierownika”. Popeł-
niła błąd, bo Andrzej zaczął w nim
dostrzegać seksualnego rywala, co
poskutkowało nasileniem aktów
przemocy.
– Mąż był zazdrosny o wszystko
co się rusza, a jego matka (kobieta
silnie związana z hierarchią gdań-
skiego Kościoła) dolewała oliwy
do ognia, zarzucając mi intymne kon-
takty z księdzem. Gdy opowiedzia-
łam o tym Tomkowi, stwierdził:
„W tej sytuacji już nie będę mógł się
tobą zajmować. Dam ci namiar
na bardzo doświadczonego księdza,
Zaordynowana Ewie terapia po-
legała na uczestnictwie w pogadan-
kach, lekturze wskazanych książek,
modlitwie o rozum dla męża oraz
jego powrót do domu i rozpoczę-
cie wszystkiego od początku.
– W ośrodku księdza Bogdana
spotkałam mnóstwo matek Polek
z rodzin dotkniętych problemem al-
koholowym. Masę dzieciaków... Od-
reagowywały, opowiadały straszne
rzeczy. Bardzo dużo z nimi praco-
wałam. Odnajdywałam się w tym,
ale nie widziałam żadnej możliwo-
ści wyjścia z moich osobistych kło-
potów. Ze społecznego punktu wi-
dzenia ksiądz Bogdan robił zapew-
ne dużo dobrego, zwłaszcza dla dzie-
ci, ale dla tych wszystkich kobiet
miał jedną standardową receptę:
modlitwa za męża i... nie masz pra-
wa myśleć o przyszłości dalszej niż 24
godziny. To jest element tzw. dzie-
więciu kroków dla ludzi wychodzą-
cych z alkoholizmu, bo chyba tylko
było przyjemnie, jak często docho-
dziło do zbliżeń... „Nie szukaj uspra-
wiedliwienia, tylko oskarżaj się”
– nalegał, wypytując w kółko o te
same brutalne sytuacje erotyczne.
Pamiętasz, co o tym i owym mówi-
łaś? Powiedz jeszcze raz: jak się wte-
dy czułaś, jak on to zrobił? Mów
konkretnie, ze szczegółami... To był
standard podczas spowiedzi u księ-
dza Bogdana. Dusiłam się od pła-
czu zmuszana do odtwarzania i prze-
żywania tych samych scen, ale ksiądz
uspokajał, że to wyłącznie dla mo-
jego dobra, bo to mnie oczyści i dzię-
ki temu Bóg mnie uzdrowi i zabie-
rze ode mnie wszelkie udręki.
W końcu Ewa dotarła do dzia-
łającej przy PCK grupy wspierania
kobiet. Natknęła się tam na młodą
psycholog, której opowiedziała o au-
torskich metodach prałata.
– Potwierdziła moje wątpliwości,
że coś jest nie tak. „Dziewczyno, spo-
wiedź z określonych grzechów, o ile
samo pochyloną głową... Podniosłam
ją, relacjonując jeden z wielu tych
samych brutalnych gwałtów. Spoj-
rzałam na księdza i oniemiałam.
Przez ażurowe kratki prowizorycz-
nego konfesjonału skonstruowane-
go w jego mieszkaniu wyraźnie wi-
działam, że ten koleś jest w eksta-
zie. Ma na twarzy perlący się pot
i wyraz jakiejś niesamowitej błogo-
ści. Dopiero wówczas zrozumiałam,
że
on moimi strasznymi przeży-
ciami robił sobie całymi miesią-
cami dobrze!
Tak we mnie to strze-
liło, że przerwałam w pół zdania, po-
wstałam z klęczek i wyszłam. Już
na zawsze, bo wkrótce definitywnie
zerwałam z Kościołem katolickim.
Ewa nie ma dzisiaj cienia wąt-
pliwości, że
pod płaszczykiem te-
rapii kryło się psychiczne mole-
stowanie seksualne
, ale przecież
nie wolno nam wykluczyć, że ona
jest przewrażliwiona, bądź prałat
po prostu nie uważał na wykładach
i popełnił jakieś błędy w sztuce. Po-
nieważ wedle posiadanych przez
„FiM” informacji praktyka wykony-
wana przez ks. Głodowskiego opie-
ra się jedynie na wiedzy wyniesio-
nej z seminarium duchownego i po-
dyplomowego kursu pomocy rodzi-
nie, poprosiliśmy go o wskazanie
specjalistycznych uprawnień.
„Nie będę odnosił się do żądania
przedstawienia moich formalnych
uprawnień do prowadzenia terapii psy-
chologicznej, ponieważ takowej nie
prowadzę i nigdy nie prowadziłem. Na-
leży rozróżnić pomoc duchową od psy-
chologicznej, choć niewątpliwie istnie-
je tu delikatna nić łącząca obie for-
my wsparcia ludzi, którzy w sytuacjach
dla nich życiowo niezwykle trudnych
szukają porady i zrozumienia w róż-
nych okolicznościach”
– wyjaśnił nam
ks. Głodowski, podkreślając, że
„na-
uka o Bogu, wieloletnia praktyka i kon-
takt ze sprawami innymi, drażliwymi,
omijanymi, obłudnymi i wstrętnymi,
a wreszcie głosy osób i środowisk mo-
jego otoczenia pozwalają mi stwier-
dzić, że to, co czynię, a nie sam prze-
cież, jest wielu potrzebne, zaś Wiara
bywa kluczem do odzyskania spoko-
ju i umiaru, choć nie każdy musi być
takiego właśnie zdania”.
Co ciekawe: w jego ofercie te-
rapeutycznej znajdujemy m.in.: „kon-
sultacje psychologiczne dla policjan-
tów i ich rodzin”, „poradnictwo w sy-
tuacjach kryzysowych”, „trening od-
nowy komunikacji małżeńskiej”...
Mówi znany psycholog z Gdańska:
– Nasze środowisko przeraża sy-
tuacja panująca w rozmaitych pseu-
doporadniach i ośrodkach kościel-
nych, bo z braku kontroli zewnętrz-
nej nie wiemy, co tam naprawdę się
dzieje. Gdy wielomiesięczne „lecze-
nie” modlitwą nie pomaga, kierują
ludzi potrzebujących pomocy do fa-
chowców, ale często są to już przy-
padki bardzo trudne do wyprowa-
dzenia na prostą.
W tych najtrudniejszych pozo-
staje człowiekowi już tylko zakład
zamknięty...
ANNA TARCZYŃSKA
Schody do piekła
Spowiedź na kolanach księdza, nieustanne
powtarzanie relacji z traumatycznych przeżyć
seksualnych... Kobieta, która pragnie wyjść
z załamania psychicznego pod opieką kościelnego
specjalisty, musi mieć wyjątkowo silną psychikę,
żeby nie zwariować.
Jeszcze na studiach nieprzytom-
nie zakochała się w byłym ministran-
cie
Andrzeju
i po kilku miesiącach
przykładnego katolickiego narze-
czeństwa postanowiła wyjść za nie-
go. Składnikiem „ścieżki zdrowia”,
jak Ewa określa obowiązkowe na-
uki przedmałżeńskie, była specjal-
na spowiedź przedślubna (według
nauk kościelnych: „owoc refleksji
nad całym życiem młodego człowie-
ka, który aktem żalu obejmuje
wszystkie upadki i wyraża wolę ra-
dykalnej zmiany swego dotychcza-
sowego postępowania”).
– Poznałam wówczas młodziut-
kiego księdza
Tomasza K.
Zasko-
czył mnie formą spowiedzi, bo jesz-
cze nigdy nie spotkałam w konfesjo-
nale człowieka tak bezpośredniego
i przyjacielskiego. Rozmawialiśmy
tak, jakbyśmy znali się już kilka lat.
Miał wątpliwości, czy nie za wcze-
śnie decyduję się na małżeństwo, ale
ja byłam spokojna o przyszłość.
Dla wiernej katolickim regułom
Ewy małżeństwo okazało się jednak
koszmarem. Szczegóły nie mają zna-
czenia, ale dla jasności ujawnijmy,
że chodziło m.in. o gwałty, bo tak
właśnie Andrzej wymuszał na niej
spełnienie niektórych „obowiązków”.
Dziewczyna zwróciła się wówczas
o pomoc do wspomnianego ks. To-
masza. Dlaczego akurat do niego?
– Przeżywałam potworny dramat
i szukałam pomocy duchowej. Po-
prosiłam Tomka, żeby został moim
który z pewnością skuteczniej ci po-
może. Powołaj się na mnie, gdy bę-
dziesz umawiała wizytę”. Potrakto-
wałam to wówczas jako wyraz tro-
ski, bo sądziłam, że przekazuje mnie
jakiemuś psychologowi specjalizują-
cemu się w zapobieganiu przemocy
domowej, której doświadczałam już
niemal codziennie. Dzisiaj wiem, że
mój „kierownik duszy” po prostu bał
się o własną karierę.
Gdy po kilku miesiącach mał-
żeństwa Andrzej odszedł od Ewy,
jej świat się zawalił.
– Dla mnie, jako osoby głębo-
ko wierzącej, skończyło się życie,
miałam po prostu przerąbane. By-
łam pewna, że już nigdy żaden fa-
cet mnie nie zechce, skoro jestem
towarem przechodzonym.
Trafiła w ręce bardzo znanego
na Wybrzeżu księdza prałata
Bog-
dana Głodowskiego
(na zdjęciu),
człowieka orkiestry, który sprawuje
funkcję archidiecezjalnego duszpa-
sterza trzeźwości, członka Miejskiej
Komisji Rozwiązywania Problemów
Alkoholowych w Gdańsku i kape-
lana całej pomorskiej policji.
– Spotkaliśmy się w jego miesz-
kaniu. Opowiedziałam, że prowa-
dził mnie ksiądz K., ale sprawa oka-
zała się trudna i wymaga specjali-
sty. Początkowo rozmawialiśmy tro-
chę na dystans, bo jakoś nie mo-
głam się otworzyć, ale wreszcie
– za przeproszeniem – wyrzygałam
mu się ze wszystkich problemów.
o tym miał jakieś pojęcie. No i czę-
sta, wprost
nieustanna spowiedź,
po której bezwarunkowo trzeba
było usiąść księdzu na kolanach
i niezależnie od wieku oraz płci czu-
le się przytulić. Teraz wydaje mi
się to okropne, ale wtedy trakto-
wałam przytulanie jako symbol oj-
costwa, pewien jego znak firmowy.
Ufałam mu, bo wydawało się, że
wie, co robi, i wyraźnie dawał
wszystkim do zrozumienia, że jest
psychologiem
. Wkrótce poczułam,
że on chce przejąć kontrolę nad mo-
im życiem. Jakby blokował wszyst-
kie moje inicjatywy. Byłam już
w zdecydowanie lepszej kondycji
psychicznej, bo czas zrobił swoje
i zaleczył rany bez żadnego udzia-
łu księdza, a on miał wciąż tę samą
odpowiedź: „Nie, jeszcze nie myśl
o przyszłości. Tylko 24 godziny. Ja
ci powiem, kiedy nadejdzie pora”.
W przypadku Ewy, oprócz ry-
tualnego siadania na kolanach u ks.
Bogdana, akt spowiedzi miał jesz-
cze jeden stały element.
– Za każdym razem przepytywał
mnie z małżeńskiego seksu. Z de-
talami. Jak we mnie wchodził, co
czułam, jak się zachowywał w sta-
nie podniecenia, jak reagowałam,
gdzie i czym dotykał, czy bolało, czy
w ogóle je popełniłaś, ma być jed-
nokrotna, bo nieustanne powtarza-
nie wątków okrojonych tylko do sek-
su niczemu dobremu nie służy. Spo-
wiedź powinna ci ewentualnie ulżyć,
a rozdrapywanie ran jest nie fair.
On ci nie wynosi głowy na po-
wierzchnię, tylko cały czas wci-
ska pod wodę”
– tłumaczyła. Mia-
ła rację. Już wcześniej odniosłam
wrażenie, że ksiądz trzyma kobiety
na tej 24-godzinnej uwięzi nazbyt
długo. Dla mnie to była totalna blo-
kada wolności jednostki. Mówiłam
na przykład do jednej z dziewczyn:
„Masz trójkę dzieci, tyrasz jako pie-
lęgniarka. Nie patrz na grzech, tyl-
ko znajdź sobie jakiegoś chłopa, bę-
dzie ci łatwiej”. Takie argumenty
w ogóle do nich nie trafiały, bo prze-
cież „Bogdan nie pozwala patrzeć
dalej niż na 24 godziny”.
Mimo zastrzeżeń świeckiej spe-
cjalistki Ewa kontynuowała „tera-
pię” u ks. Bogdana. Gdy wyjawiła
mu niepokój dotyczący metod, tłu-
maczył, że jej wątpliwości są ewi-
dentną „robotą diabła”.
– Do ostatniej spowiedzi pode-
szłam inaczej, bo wyjątkowo spokoj-
nie. Nie przeżywałam jej tak głębo-
ko jak poprzednich. Padały te same
pytania o seks, odpowiadałam z tak
M
a niespełna 30 lat, jest
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 20 (532)
14 – 20 V 2010 r.
POLKA POTRAFI
Problemy z komunistą
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
Ja uważam, że oczywiście jest w tym wielkim wydarzeniu, w tej wielkiej
katastrofie, która miała miejsce, coś bardzo mocnego, co przede wszyst-
kim zmobilizowało elektorat Jarosława Kaczyńskiego, Radia Maryja, Ta-
deusza Rydzyka, wielu, wielu innych proboszczów, którzy na ambonach
krzyczeli o tym, kto powinien zginąć, a kto nie.
(Sławomir Nowak, szef sztabu Komorowskiego)
¹¹¹
Przy wyborach to przecież będą przekręty nie z tej ziemi! Widzimy prze-
cież – Komorowski to człowiek WSI (...). A teraz jeszcze to wszystko jest
skomputeryzowane... Kto robił tę komputeryzację, to chyba wszyscy wie-
dzą, prawda?
„Nie ten najlepiej służy, kto ro-
zumie” – pisał Miłosz. I trudno
się z tym nie zgodzić...
W maju jak to w maju. Kwitną
kasztany, maturzyści się stresują,
agromada8-latków doświadcza swo-
jej pierwszej w życiu prawdziwie do-
rosłej imprezki, zwanej też Pierwszą
Komunią Świętą. Uroczystość mini-
weselna, jak wesele organizowana,
ztą różnicą, że niewidoczny oblubie-
niec przebywa gdzieś wprzestworzach
i obsługuje kilkaset osób naraz.
Żaden proboszcz nie wpadł jesz-
cze napomysł handlowania komunij-
nymi sukieneczkami, skuterami ilap-
topami – księża grzmią na pogań-
skie zwyczaje i organizowanie mini-
wesel właśnie. I tak, kiedy otoczenie
pierwszokomunisty prześciga się wwy-
myślaniu oryginalnych prezentów iza-
łatwianiu obsługi kuchenno-kelner-
skiej, oni proponują własne atrakcje...
Duszpasterze wrażliwi naproblem
trzeźwości organizują dla dzieci uro-
czyste ślubowania, w czasie których
obiecują one, że do 18 roku życia
nie sięgną po napoje wysokoprocen-
towe. Zamysł to szlachetny. Według
najtragiczniejszych sondaży, popierw-
szy kieliszek najczęściej sięgają dzie-
ci w wieku 12–14 lat, a abstynentami
dopełnoletności zostaje całe...4 pro-
cent. Czy jednak nie przecenia się
szopki, o której
post factum
pierw-
szokomunista szybko zapomni? Nato
księża tłumaczą, że EWENTUALNE
złamanie przysięgi nie będzie jakimś
specjalnym grzechem, bo... samo pi-
cie i palenie już by nim było.
Według biskupa
Antoniego Dłu-
gosza
, rodzice małego „komunisty”
powinni w tym uroczystym dniu zor-
ganizować domowe nabożeństwo.Ito
według scenariusza, który w magicz-
ny sposób przeniesie nas w czasy bi-
blijne. Tuż przedwyruszeniem doko-
ścioła rodzina gromadzi się przy sto-
le, na którym ustawia krzyż, palącą
się świecę, naczynie z wodą święco-
ną i kropidłem. Wszyscy łapią się
zaręce, tworząc krąg, iśpiewają pieśń
„Gdzie miłość wzajemna i dobroć”,
po czym dziecko prosi zebranych
obłogosławieństwo. Cała rodzina wy-
ciąga ręce nad jego głową, błogosła-
wi, awdzięczny8-latek całuje każde-
go w rękę... W większości polskich
domów scenariusz do zrealizowania
tylko po kilku głębszych.
Tymczasem wrealnym świecie ty-
siące Polaków organizuje pseudore-
ligijną imprezę tylko dlatego, że inni
organizują. Ot, taka sama tradycja,
jak ubieranie choinki, jajek święcenie,
chrzty i śluby. Coraz bogatsza trady-
cja, dodajmy – komunijna biżuteria,
sesja zdjęciowa, piętrowe torty, sukie-
neczki, wktórych podlotek będzie wy-
glądał jak matrona (w tym roku, jak
czytamy naserwisie dla rodziców dzie-
ci pierwszokomunijnych, sukienki
„po-
winny być długie i drapowane, stylizo-
wane na XIX-wieczną krynolinę. Mod-
ne są klejone hafty”
), a w przypadku
nowobogackich i szczególnie nawie-
dzonych rodziców –wynajęta limuzy-
na czy... drobne przeróbki u chirurga
plastycznego (chore!).
Księża mają większe tacowe
iniech się nie pieklą, że święty sakra-
ment świeckim już dawno się stał.
W końcu, im okazalsze uroczystości,
im więcej ludzi w kościołach – tym
potęga Kościoła większa. Ta wizual-
na, ma się rozumieć.
JUSTYNA CIEŚLAK
(ks. Tadeusz Rydzyk)
¹¹¹
Chciałbym, aby ktoś opisujący po latach ten okres historyczny, w którym
przypadło nam żyć po tym trudnym doświadczeniu z 10 kwietnia, mógł na-
pisać: Polska prawem i sprawiedliwością stoi.
(abp Marian Gołębiewski)
¹¹¹
Socjaliści powinni być rozstrzelani. Powinien się narodzić w naszym kra-
ju nowy Pinochet. Prawo głosu powinno być odebrane społeczeństwu. Tak
naprawdę takie prawo powinna mieć tylko jedna osoba: król.
(Janusz Korwin-Mikke, kandydat w wyborach na prezydenta RP)
¹¹¹
Jest oczywiste, że lotnisko w Smoleńsku powinno być zamknięte. To by-
ło wprost zaproszenie do tragedii. To jest odpowiedzialność Federacji Ro-
syjskiej.
(Jerzy Polaczek, lider partii Polska Plus)
¹¹¹
Zaczęli kampanię od śmierci prezydenta. Wykorzystują to w sposób nie-
spotykanie precyzyjny. Tam zginęło 96 osób, wszyscy mają swoje wielkie
tragedie, a oni robią tak, jakby umarł tylko prezydent. Oni w świetle tej
traumy, tego cmentarza, traktują swojego kandydata, Jarosława Kaczyń-
skiego jak człowieka, który jest na skraju jakiejś zapaści. Jeśli tak jest, to
on się nie nadaje na prezydenturę. Patrzyłem, jak w końcu łaskawie po-
kazano kandydata na prezydenta w czerniach. To są maniery Mao Tse-
-tunga. Ja myślałem, że jestem w mauzoleum Lenina. To, co robi teraz
PiS, to czarna propaganda. Robi się z tego czarna komedia.
(Kazimierz Kutz, reżyser, poseł PO, o strategii wyborczej PiS)
¹¹¹
Drażni mnie Kościół. Jego pycha, ignorancja, pazerność księży. To, że mó-
wią o zbawieniu, a garną się do dóbr doczesnych. To, że są niewykształce-
ni, a mówią nam, jak mamy żyć. Kościół blokuje nowoczesność, edukację
seksualną, wyzwolenie kobiet i tak niewiele daje w zamian. Bo gdyby ka-
tolickość Polski przekładała się na postawy moralne i wzajemną życzliwość
obywateli, to bylibyśmy narodem aniołów.
(prof. Magdalena Środa)
¹¹¹
Myślę sobie czasem, a ostatnio nawet często, że muszę jakoś okropnie ko-
chać ten kraj, bo gdybym go nie kochała to – na zdrowy rozum – nie wy-
trzymałabym jego mitów, konfliktów, martyrologii, cmentarzy, kabotyń-
stwa polityków, nietolerancji ludu, superreligijności wszystkich, kołtuństwa,
wiecznego narzekania i wielkiego nadęcia. I myślę sobie, że wielu jest ta-
kich patriotów jak ja.
jedno z największych zwycięstw w naszej hi-
storii. Nie jedno ze „zwycięstw moralnych”, czyli
faktycznych klęsk, ale jedno z nielicznych w cza-
sach nowożytnych naszych zwycięstw prawdziwych.
Chodzi oczywiście o zwycięstwo koalicji antyhitle-
rowskiej z maja 1945 roku. Polska armia na wschodzie
i zachodzie była jednym z największych uczestników
wielkiej wojny przeciwko
faszyzmowi. Zwycięstwo
było realne, bo udało się
ocalić potwornie poranio-
ny kraj (w ciągu 6 lat stra-
ciliśmy17 proc. mieszkań-
ców) przed jeszcze gorszą
przyszłością –wiecznie okupowanego, zdziesiątkowane-
go narodu niewolników, podludzi nausługach niemiec-
kiej rasy panów. Nawet nie narodu, ale żywej siły ro-
boczej, bo Polacy mieli być pozbawieni wykształcenia,
ziemi, historii i przyszłości. Tego, pokonując
Hitlera
,
udało się uniknąć tylko dzięki współpracy z koalicjan-
tami, wtym głównie zZSRR. Dlatego głównie, że ZSRR
przyjął na siebie największy ciężar wojny. I był pod rę-
ką. Polska, tak się jakoś składa, nie leży w Normandii.
Dzisiaj mówi się Polakom w zaPiSiałej telewizji
publicznej inaprzykład wPiS-owskim dzienniku „Rzecz-
pospolita”, że to nic nie znaczyło. Mało tego, twierdzi
się, że to była klęska.
Tomasz Terlikowski
, główny
katolicki kaznodzieja wśród dziennikarzy, peroruje, że
„9 maja dla Polski wyznaczył kres marzeń o suweren-
ności i niepodległości. Dlatego tego dnia polskich żoł-
nierzy na placu Czerwonym być nie powinno”. Nato-
miast koniec Hitlera jest dla Terlikowskiego „kresem
marzeń”. Może niech to Terlikowski powie w twarz
nielicznym polskim Żydom ocalałym z Szoah. Po raz
kolejny okazuje się, że chorobliwy antykomunizm jest
jeszcze głupszy niż komunizm radziecki.
Niestety, przykościelny fanatyk zFrondy nie jest ja-
kimś nieszczęsnym wyjątkiem. Podobne głosy moż-
na usłyszeć na prawicy co chwilę. Nawet takie, że Pol-
ska powinna była stanąć od początku po stronie Hitle-
ra, albo, i to jest pewne novum, winna stanąć po jego
stronie w ostatnim roku wojny, nie dopuścić do upad-
ku Niemiec (aco zarmią aliantów nazachodzie?) iwy-
walczyć sobie wten sposób niepodległość tak odwschod-
niego, jak i zachodniego sąsiada.
Nawet związany z prawicą profesor
Paweł Mach-
cewicz
skarży się na łamach „Newsweeka”, że niektó-
rzy jego koledzy historycy zagalopowali się w oce-
nie II wojny światowej na jakieś absurdalne pozycje.
Przypomina, że w czasie
całej II wojny światowej
z rąk hitlerowców zginę-
ło5,7 mln obywateli Polski
przedwojennej, zrąk faszy-
stów ukraińskich –100 tys.,
z rąk armii i aparatu wła-
dzy ZSRR – 150 tysięcy (w tym 25 tys. rozstrzelanych
w Katyniu, a reszta to na ogół ofiary zsyłek syberyj-
skich). Mówienie w świetle powyższego o porównywal-
nej grozie okupacji niemieckiej i radzieckiej (nawet tej
realnej okupacji, czyli wcieleniu Kresów Wschodnich
do ZSRR w latach 1939–41) jest bezprzedmiotowe.
Terlikowski twierdzi, że nie było w latach 1944–45
żadnego wyzwolenia, była „tylko zmiana okupanta”.
Z pewnością nie była to pełna suwerenność, bo być
nie mogła (głównie z powodu oddania Polski
Stalino-
wi
przez Anglię i USA), ale gadanina o „zmianie oku-
panta” jest idiotyczna i nie liczy się ani z faktami, ani
ówczesnymi nastrojami większości Polaków. Powstało
normalne, choć nie do końca wolne państwo polskie,
sprawnie zarządzane mimo wojny domowej; państwo,
które błyskawicznie bez zagranicznej pomocy odbudo-
wało kraj z ruin, a w kilka lat gospodarczo prześcignę-
ło wszelkie przedwojenne wskaźniki rozwoju ekono-
micznego i społecznego. Czy tamten bezprecedensowy
rozwój i entuzjazm byłby możliwy, gdyby ludzie byli
przekonani, że żyją pod czyjąś srogą okupacją i pracu-
ją nie dla siebie, ale dla obcych?
Zatem w 1945 roku Polakom dzięki pomocy alian-
tów, w tym ZSRR, udało się umknąć zagładzie i loso-
wi niewolników. To jest powód do niewątpliwej rado-
ści i wdzięczności. I to także chcą nam odebrać obłą-
kani nienawiścią prawicowcy.
ADAM CIOCH
RZECZY POSPOLITE
Złe zwycięstwo?
(jw.)
¹¹¹
Uważam, że ci, którzy tak dzielnie bronią zapłodnionych komórek, są prze-
ciwnikami aborcji, a teraz też in vitro, najczęściej nie dostrzegają, że ta za-
płodniona komórka ma mniejszą wartość niż biedny, stary pies.
(jw.)
¹¹¹
Sakralizacja duchownych powoduje, że tkwią oni w przekonaniu o auto-
matycznym, magicznym działaniu święceń. Tymczasem przekazy ewange-
liczne w tym względzie nakazują podejście zdroworozsądkowe. Biskup ma
być mężem jednej żony, czyli człowiekiem dobrze prowadzącym się, a nie
rozpustnikiem.
(profesor Tadeusz Bartoś, teolog, były dominikanin)
¹¹¹
Nie jestem katoliczką i podczas tej żałoby tacy jak ja zostali wykluczeni
z jej symbolicznego przeżywania. Ale mój radar podpowiada mi, że tak
czujących jest coraz więcej.
(Olga Tokarczuk, pisarka)
¹¹¹
Obca mi jest chęć robienia kariery.
(nowy prymas Polski, abp Józef Kowalczyk)
¹¹¹
Mnie Bóg, bez względu na jego imię i paszport, nie był do życia nigdy po-
trzebny. Może przez chwilę, kiedyś, żeby załapać się na prezenty pierwszo-
komunijne. Zawsze byłem człowiekiem duchowo samowystarczalnym.
Uważam, że religia umiera, kiedy zamienia się w pusty obrządek. A to wi-
dzę w Polsce.
¹¹¹
Bóg obdarzył mnie naprawdę mocnym uderzeniem, i to z obu rąk.
(Krzysztof „Diablo” Włodarczyk, pięściarz)
Wybrali: AC, PPr
P
rzykościelna prawica chce Polakom odebrać
(Kuba Wojewódzki)
Nr 20 (532)
14 – 20 V 2010 r.
NA KLĘCZKACH
5
AGENT PRYMAS
z nas nie ma na te rzeczy wpływu.
Nie wie o tym profesor
Jadwiga
Staniszkis
, podpora naukowa ko-
mitetu wspierającego kandydaturę
Jarosława Kaczyńskiego
wwy-
borach prezydenckich. Tym razem
owa dama wbiła swoje karmazyno-
we usteczka w szyje redaktorów
„Gazety Wyborczej”. Zasugerowa-
ła mianowicie, bez podania żad-
nych dowodów, że rodzice niektó-
rych z nich byli tłumaczami na usłu-
gach NKWD podczas mordów
w Katyniu. Dziennikarze nie byli
jej dłużni – przypomnieli, że dzia-
dek i ojciec profesorki należeli
przed wojną do ONR, czyli byli pol-
skimi faszystami.
parlamentu i Episkopatu o koro-
nację Jezusa. Manifestanci uważa-
ją, że gdyby przyznano mu ten ty-
tuł przed wojną, Polska... nie ucier-
piałaby w wojnie. Niestety, krajem
rządzili wówczas Żydzi, którzy na ko-
ronację nie chcieli się zgodzić...
W Polsce istnieje kilkadziesiąt
grup pragnących intronizacji Jezu-
sa, a większość z nich związana jest
z Radiem Maryja. Zainteresowa-
nego nikt nie pyta o zdanie – to
raz. Po drugie: Żyd z Galilei kró-
lem Polski?! A po trzecie: czy jest
na sali lekarz?!!
Benedykt XVI
mianował abp.
Józefa Kowalczyka
,
dotychcza-
sowego tzw. nuncjusza apostolskie-
go, nowym prymasem Polski. „Pro-
szę was, przyjmijcie go otwartym
sercem, w duchu wiary, jako posła-
nego przez samego Chrystusa”
– powiedział jego poprzednik – abp
Muszyński
.
Prawo kanoniczne i prawo ko-
ścielne nie mówią nic o funkcji pry-
masa. To jedynie symboliczny ty-
tuł. O Kowalczyku wiele mówią na-
tomiast teczki IPN. Ale te otwie-
rane były do tej pory tylko wtedy,
gdy dotyczyły wrogów PiS. Ani PO,
ani SLD nie zależy na dyskusji o ta-
jemnicach przeszłości nowego pry-
masa.
ŁÓDŹ TO NIE BARKA!
Dlaczego? Dlatego, że Singer sły-
nie z uprawiania etyki idącej w po-
przek nauczaniu Kościoła rzymsko-
katolickiego – lobbuje za prawami
zwierząt, dopuszcza aborcję i euta-
nazję. Osoby rezygnujące powie-
działy, że odchodzą m.in. dlatego,
że „nie popierają poglądów Singe-
ra”. Oto wolność poszukiwań w pol-
skiej nauce – „nie dyskutuję, bo się
z tobą nie zgadzam”. To po co
w ogóle debatować i uprawiać na-
ukę? Nie lepiej odmawiać różaniec?
MaK
ASz
MaK
DOBA Z BIBLIĄ
ASz
Wyjątkową odporność Łodzi
na kościelną propagandę potwier-
dzają okoliczności towarzyszące pe-
regrynacji obrazu Matki Boskiej
Częstochowskiej po tutejszych pa-
rafiach. Handlarze dewocjonaliów
podążający za obrazem skarżą się
dziennikarzom prasy lokalnej:
„Łódź szczególnie marnie wypada
na tle diecezji. Bardzo niewiele osób
kupuje pamiątki, prawie nikt nie
stroi okien i balkonów na trasie prze-
jazdu obrazu. Ludzie z okolicznych
bloków podchodzą i pytają o to, co
się tu dzieje. Widać, że większość
do kościoła nie chodzi. Niektórzy
wyśmiewają się nawet z takiej for-
my pobożności”.
I pomyśleć, że na próżno tyle
trudu i pieniędzy (prawie przez dwie
kadencje) włożył w skatoliczenie Ło-
dzi
Jerzy Kropiwnicki
.
MaK
Z PUSTEGO W PEŁNE
KIELISZEK
OD GMINY
W Krakowie odbył się Maraton
Biblijny. W minioną niedzielę o go-
dzinie 17 grupa 144 osób zaczęła
„głośne czytanie Biblii”. Maraton
trwał nieprzerwanie całą dobę. Za-
sady są proste: uczestnicy czytają
Nowy Testament kolejno, każdy
przez 10 minut.
Udział w przedsięwzięciu biorą
studenci, księża, członkowie Klubu
Inteligencji Katolickiej itp. Cel, ja-
ki sobie wyznaczyli, to – UWAGA!
– zachęcenie chrześcijan do słu-
chania Pisma Świętego... I wszyst-
ko jasne, pod warunkiem że chodzi
o „chrześcijan” rzymskich.
ASz
Wyobraźcie sobie, że komuś za-
leży na waszej działce budowlanej.
Przychodzi do was i proponuje za-
mianę. Oferuje powierzchnię mniej-
szą, nie przewiduje za „nadmetraż”
żadnych dopłat, a koszty notarial-
ne chce podzielić. Jedną połowę pła-
cicie wy, drugą on. Nierealne? Na li-
nii państwo–Kościół jest to prakty-
ka powszechna (oprócz „sprzedaży
za 1 proc. wartości).
29 kwietnia podczas sesji Rady
Miasta Ciechanów rajcy jednogło-
śnie przyjęli uchwałę, mocą której
miasto dało parafii Płockich Bisku-
pów i Męczenników działkę o po-
wierzchni 91 arów. W zamian otrzy-
mało gorszą i mniejszą (84 ary). Kler
nie dopłacił do wartościowego pla-
cu ani grosza, a na dodatek uzy-
skał zapewnienie magistratu o par-
tycypacji w kosztach notarialnych.
Pomysł zamiany wyszedł od księży,
którzy propozycję argumentowali
tym, że... ich działka nie nadaje się,
aby wybudować na niej świątynię.
Pozytywną odpowiedź przyspieszy-
ła głęboka wiara radnych oraz... ka-
lendarz wyborczy.
POMNIK POMOCY
„Z racji Mszy Świętej odpra-
wianej dnia 16.04.2010 r. w inten-
cji ofiar poległych w katastrofie sa-
molotu rządowego koło Smoleńska,
Urząd Gminy Mińsk Mazowiecki
przekazał jako dar ołtarza dla bu-
dującej się parafii kielich mszalny”
– informuje na swojej stronie in-
ternetowej parafia pw. MB Do-
brej Rady w Wólce Mińskiej. Ce-
lem sprezentowania kościołowi zło-
tego kielicha (wartość kilka tys.
zł) ozdobionego elementami pa-
triotycznymi miało być upamiętnie-
nie
„tragicznych wydarzeń w Katy-
niu w 1940 roku oraz katastrofy sa-
molotu rządowego pod Smoleń-
skiem 10 kwietnia 2010 roku”
i zmo-
bilizowanie parafian do
„wytrwałej
i żarliwej modlitwy w intencji wszyst-
kich ofiar tych wydarzeń”
.
AK
Trzy lata temu sanoccy radni
ustanowili św. ks.
Zygmunta Go-
razdowskiego
patronem Sanoka,
a w 2008 roku papież
Benedykt
zatwierdził
„Świętego Zygmunta Go-
razdowskiego kapłana drugim
przed Bogiem Patronem Miasta”
.
Teraz sanoccy franciszkanie apelu-
ją do ambicji wiernych:
„Niewiele
miast w Polsce może poszczycić się
wyniesionym na ołtarze rodakiem,
zatem zaszczytnym obowiązkiem
niech będzie budowa pomnika na-
szego Świętego”
.
W celu realizacji tegoż „za-
szczytnego obowiązku” Stowarzy-
szenie Pomoc Rodzinie im. św. ks.
Gorazdowskiego zawiązało komi-
tet, który ma się zająć gromadze-
niem funduszy na budowę pomni-
ka. Koszt monumentu z brązu osza-
cowano wstępnie na 105 tys. zł. Cza-
su na zbiórkę nie ma jednak wie-
le, bowiem uroczyste odsłonięcie
pomnika już zaplanowano na dru-
gą rocznicę ogłoszenia Gorazdow-
skiego patronem Sanoka, czyli po-
łowę października br.
Sanoccy parafianie kasy na po-
mnik świętego zapewne nie poża-
łują. Tylko czy zadadzą sobie
przy okazji pytanie, ile obiadów
dzieciom z rodzin wielodzietnych
mogłoby ufundować wspomniane
Stowarzyszenie Pomoc Rodzinie,
dysponując kwotą 105 tysięcy zło-
tych, zamiast marnotrawić ją na ni-
komu niepotrzebny monument...
AK
PO MSZY, PO RYJU
W kościele w Andrzejewie (ma-
zowieckie) tuż przed niedzielną
mszą doszło do bitwy między rad-
nym a wójtem. Wójt
Antoni Cym-
balak
tak przyłożył radnemu
An-
drzejowi Grzywnie
, że ten zalany
krwią pobiegł do zakrystii, aby opa-
trzyć ranę. Wójt wszystkiemu za-
przecza, twierdząc, że to pomó-
wienie i zemsta jego przeciwników
politycznych. Walka przedwyborcza
zaostrza się. Co to będzie dalej?
PPr
PARADA OSZUSTÓW
KRÓL... ŻYDOWSKI!
Warszawska parafia ewangelic-
ka wygrała w sądzie proces o unie-
ważnienie umowy sprzedaży dzia-
łek wartych ok. 80 mln zł. Sprze-
dała je za pół tej ceny kancelaria
mec.
Józefa L.
, ściśle związanego
przed laty z
Jarosławem Kaczyń-
skim
. Dwaj adwokaci – były poseł
Porozumienia Centrum, pierwszej
partii Kaczyńskiego, Józef L. oraz
jego wspólnik – zostali już także
oskarżeni o oszukanie parafii ewan-
gelickiej św. Trójcy w Warszawie.
W karnym procesie odpowie też
troje notariuszy oraz prezes spół-
ki, która została utworzona tylko
dla tej transakcji.
o.P.
W Krakowie modlili się o usta-
nowienie Jezusa Chrystusa Królem
Polski. W manifestacji wzięło udział
ponad 500 osób. Apelowano do
KATYŃ TRAVEL
PPr
Biura podróży organizują wy-
cieczki do Smoleńska – cena już
od 900 złotych.
Do atrakcji należy zapalenie
świeczki i zrobienie zdjęcia na miej-
scu katastrofy. Inne biuro oferuje
pięciodniową wycieczkę Katyń–Smo-
leńsk z zakwaterowaniem, wyżywie-
niem i przewodnikiem. Zwiedzający
będą mogli zapalić znicze i złożyć
kwiaty pod pamiątkowym kamieniem
– dostaną na to pełne 2 godziny.
Biura podróży już szykują ofer-
ty dla szkół. Według nich, to zło-
ty interes. Ludzie chcą zobaczyć,
gdzie zginął prezydent, chcą do-
tknąć brzozy, o którą zahaczył tu-
polew...
KOŚCIÓŁ PRZEGRAŁ,
NA RAZIE
NAUKOWE
KOŁTUŃSTWO
Skandal na Uniwersytecie War-
szawskim. Dziekan wydziału prawa
odwołał konferencję, w której miał
uczestniczyć
Peter Singer
– świa-
towej sławy etyk australijski (obec-
nie na Uniwersytecie Princeton).
Oficjalnie powodem odwołania by-
ła „rezygnacja uczestników” oraz
cofnięcie patronatów uczelni.
W rzeczywistości zrezygnowało za-
ledwie 3 z 30 uczestników, a patro-
nat wycofała jedna z dwóch szkół.
Środowiska katolickie przegra-
ły w Sejmie batalię przeciwko usta-
wie o zapobieganiu przemocy w ro-
dzinie. Nowelizacja ustawy (w tym
tak krytykowane przez kler więk-
sze uprawnienia pracowników so-
cjalnych oraz powołanie do istnie-
nia gminnych zespołów zapobiega-
nia patologiom) przeszła większo-
ścią głosów. Kolejna batalia czeka
ustawę w Senacie.
ASz
GRA W KOŚCI
MaK
Głupio jest oskarżać kogokol-
wiek z powodu jego rasy, pocho-
dzenia etnicznego lub czynów po-
pełnionych przez przodków, bo nikt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • radiodx.htw.pl
  •